FRAGMENTY I CYTATY

Fragmenty i cytaty z książki Brudna robota Marcina Popielarskiego



Dziwaczna parka wyglądała, jakby urwała się z zupełnie innego filmu i oboje, choć z różnych powodów, wydawali się zupełnie nie pasować nie tylko do wnętrza knajpianej mordowni, ale przede wszystkim do siebie nawzajem.



Berta wyglądał na równie szczęśliwego, co stojący przed plutonem egzekucyjnym dezerter, któremu kończy się już ostatni papieros.



W takich sytuacjach zdrowy rozsądek każe zakładać, że konkurencja… Hmmm… Daje wypowiedzenie nielojalnemu pracownikowi. Jednak tym razem sytuacja jest odrobinę bardziej złożona. Otóż początkowo my również zakładaliśmy, że nasz pracownik… Hmmm… Stracił możliwość bycia zatrudnionym. Kiedykolwiek. Przez kogokolwiek.



Demokracja to przeżytek dobry dla Afryki. W naszym nowoczesnym, europejskim kołchozie już dawno wszyscy zrozumieli, że maluczcy nie mają żadnego realnego wpływu na władzę, a stwarzanie pozorów, że jest inaczej, nikogo już nie obchodzi i zwyczajnie się nie opłaca. A w naszej wesołej, kilkuosobowej komunie maluczcy to wy, a realna władza to ja, więc jeśli łaskawie udzielam ci głosu, lepiej skorzystaj.



Trafo ruszył z piskiem, gdy tylko usłyszał huk zamykanej klapy. Zanim odjechał, z tylnego wyjścia z warsztatu zaczęli wysypywać się krztuszący się dymem ludzie.



Wiesz co, pokurczu? Czasami jesteś niemal tak zabawny jak… Jak krojenie chleba. Niemal.



O ile dobrze pamiętam, to kiedyś zaoferowałeś, że nasrasz na nagrobek własnej matki, jeśli ktoś ci za to zapłaci, panie wielki moralisto. Nie zrobiłeś tego przypadkiem?



Pięćdziesiąt tysięcy woltów wstrząsnęło ciałem ochroniarza nie gorzej niż toster wrzucony do wanny pełnej wody. Strażnik wyprężył się, zadygotał i padł na ziemię.



Czemu się tak uparłeś na te mikroskopy? Potrzebne ci, żebyś własnego siurka mógł wreszcie zobaczyć czy jak?



Sprzęt jak sprzęt. (...) To tylko pieniądze. Ale dorobek naukowy, to co innego. Ci wandale zniszczyli próbki, zniszczyli wyniki cennych, a często nawet bezcennych eksperymentów! Wielomiesięczna praca wielu osób poszła do kosza. Ma pan świadomość, ile czasu, pracy i wyrzeczeń to kosztowało? Niektóre z tych wyników są po prostu nie do odzyskania i nie do powtórzenia! Cały wysiłek tych ludzi poszedł na marne! Rozumie pan to?



Stojący wokół tłum zaszumiał z oburzeniem. I nie było się czemu dziwić. Nazywanie zebranych tępymi, bezmózgimi dzidami było bardzo krzywdzące i całkowicie mijało się z prawdą. Przede wszystkim dlatego, że nikt z zebranych nie był dzidą. Ani piką, kopią, lancą czy rohatyną. Nikt. Żadna z widocznych w tłumie osób nie należała do szlachetnej rodziny broni drzewcowych.



Mimo problemów z odróżnieniem świata realnego od narkotycznych wizji zdążyła rozciągnąć się na podłodze i nawet założyć dłonie za głowę, zanim drzwi jej mieszkania wleciały do środka. A wleciały z siłą i impetem auta uderzającego w barierę w czasie samochodowego crash testu.



Ja mam po prostu bardzo dużą rodzinę. I w dodatku bardzo puszczalską. Co ja poradzę na to, że wszystkie moje kuzynki to leniwe kurwy i wolą dawać dupy, zamiast pójść do normalnej, uczciwej pracy?

– Zwłaszcza jak mają dwanaście lat – dorzuciła złośliwie Szyszka.

– Zwłaszcza – roześmiała się pani Wu (...). – Dzieci od młodości powinny uczyć się, że nic nie przychodzi w życiu łatwo.



(...) w tej właśnie chwili w głowie miała wizje cukierkowych dinozaurów, które nie wiedzieć czemu, wciąż ją prześladowały. Było to o tyle ciekawe, że jej doznania po psylocybinie i muskarynie niemal zawsze kręciły się wokół morza lub przestrzeni międzygwiezdnej, a jeśli już dotyczyły zwierząt, to zazwyczaj współczesnych gatunków. I to głównie tych stałocieplnych oraz porośniętych futrem, a nie łuskami. Zwłaszcza jeśli łuski te wykonano z czekolady, toffi, albo karmelu.



Otarcia były bardzo głębokie, bo jucha lała się stamtąd dość obficie, a ponad krwawymi wężykami można było dostrzec błyskającą biel kości.

Pomiędzy poszarpaną skórą Szyszka wypatrzyła plątaninę cienkich niczym włos, miedzianych drucików.



Pomysłowy wynalazek, tylko jak większość pomysłowych wynalazków mało przydatny w praktyce. (...) Zwłaszcza nam i zwłaszcza teraz.



– Miedziak, zobacz, czy on w ogóle oddycha – zarządził El jefe. – Bo wygląda na to, że nie.

– Brawo – zakpił Koniu. – Miała być prosta robota, a od razu zostawiamy za sobą trupa.



Albert zgarbił się nad biurkiem, wpatrując się w siedzącą po drugiej stronie wytatuowaną gnomkę, ale ze względu na matowe gogle jego mordercze spojrzenie nie zadziałało tak, jak powinno. Ewentualnie, pozostając przy RPG-owych porównaniach, krasnoludka posiadała rasową odporność na zastraszanie.



Widzisz, żeby problem sztucznej inteligencji i tożsamości androidów kogoś obchodził? Widzisz, żeby ktoś zastanawiał się, czy androidy śnią o mechanicznych owcach? Nie, bo robotyka zdechła w męczarniach. Nikt nie chce jej rozwijać, żeby nie podpaść związkom zawodowym, które oprotestowały postęp robotyzacji.



Odprowadzeni przestraszonymi i zdezorientowanymi spojrzeniami, wyszli na ulicę, gdzie czekało ich jeszcze więcej dezorientacji i przerażenia, ale dużo mniej spojrzeń. Uwaga niemal wszystkich przechodniów skupiona była na rozpłaszczonych na chodniku zwłokach.






Książka Brudna robota Marcina Popielarskiego – wizualizacja
Zamów książkę Brudna robota Marcina Popielarskiego – księgarnie i sklepy

LUB ZOBACZ WIĘCEJ:

Recenzje, opinie i oceny o książce Brudna robota Marcina Popielarskiego

Zobacz więcej – opis świata i bohaterów z książki Brudna robota Marcina Popielarskiego